Życie codzienne w przedwojennym Skrzypcu.
Zapewne niejeden z nas marzył o podróży w przeszłość i ujrzeniu jak wyglądało codzienne życie w Skrzypcu przed II Wojną Światową. Ta nierealna wyprawa wzbudzałaby z pewnością sprzeczne wrażenia, z jednej strony oglądalibyśmy wiele znajomych miejsc, a z drugiej zobaczylibyśmy obcych ludzi mówiących w innym języku. Wszak przed wojną ta część Śląska należała do Niemiec i była zamieszkiwana w większości przez Niemców.
Dzięki wspomnieniom byłej mieszkanki Skrzypca Pani Elisabeth Even z domu Springer możemy bliżej wyobrazić sobie przedwojenną rzeczywistość. Pani Elisabeth mieszkała w budynku Nr 49 i należała do typowej w tym czasie rodziny. Państwo Springer uprawiali niewielkie gospodarstwo, w zagrodzie znajdowały się cztery krowy, wół, kilkanaście świń, kilkadziesiąt kur i gęsi. Jako małorolnicy nie posiadali konia, więc do pracy polowej zaprzęgano krowy. Koniem dysponowali tylko bogaci chłopi, było to zwierzę trzy razy droższe w utrzymaniu od krowy, lecz także trzykrotnie wydajniejsze w polu. Największym rolnikiem we wsi był Reimann — ojciec siedmiorga dzieci, zatrudniał dwie służące oraz parobka i mieszkał w domu Nr 22 o bogato zdobionej fasadzie. Dom Reimannów nie stanowił najokazalszej budowli Skrzypca, największą uwagę skupiał dworek nazywany Erbrichterei (obecnie biurowiec Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, budynek Nr 31). Erbrichterei oznaczający sąd dziedziczny był siedzibą sołtysa, który do polowy XIX wieku pełnił również stanowisko wiejskiego sędziego. Sołtys posiadał spory majątek i wzbogacał się m.in. pobierając część opłat sądowych. Do jego zadań należało nie tylko rozstrzyganie niewielkich sporów, ale także stanie na straży moralności, pilnowanie terminowego płacenia podatków, a nawet podejmowanie decyzji o terminie siewu i zbioru roślin uprawnych. Funkcja sołtysa zwana po niemiecku Erbscholtiseibesitzer była dziedziczona z ojca na syna, co oznacza, że od pokoleń rodzina tej najważniejszej persony we wsi szczyciła się wysoką pozycją społeczną. W Skrzypcu sołtysowaniem zajmowali się członkowie rodziny Finsterbuschów. Przynajmniej od drugiej połowy XIX wieku dzierżyli tę najważniejszą posadę we wsi. Jednak z powodu głębokich reform państwa pruskiego i likwidacji wielu przywilejów, w tym dziedziczenia stanowisk, na początku XX wieku Finsterbuschowie nie posiadali już tak wiele praw, co niegdyś. Mimo tego cieszyli się dużym poważaniem, czego dowodem może być zwrot „łaskawa Pani” kierowany do właścicielki dworku. W majątku Finsterbuschów pracowało 10 osób, mieszkały one w pobliskim budynku Nr 31a potocznie nazywanym koszarami.
Uprawa roli i hodowla nie była wyłącznym zajęciem miejscowych, do niezbędnych czynności należała również praca rzemieślnicza. W Skrzypcu znajdowały się dwie kuźnie — własność braci Hischer oraz warsztat kołodziejski i zakład szewski. Innym ważnym miejscem pracy był młyn z 300 morgami ziemi należący do Heisiga. Obsługą młyna zajmowało się kilkoro pracowników mieszkających na terenie zakładu. W okresie letnim w młynie osoby o skromnym budżecie mogły dorobić przy mędleniu lnu, była to jedna z nielicznych sposobności do zdobycia dodatkowych pieniędzy.
Przedwojenna codzienność Skrzypca przedstawia się dość skromnie i monotonnie. Jedną z niewielu form rozrywki były coroczne dożynki organizowane we wrześniu na łące. Był to czas wspólnego świętowania przy jadle, muzyce
i wieczornych tańcach. Wesela i komunie stanowiły kolejną okazję do zabawy, przy nich rodzina i najbliżsi sąsiedzi radośnie spędzali czas. Wielu mężczyzn gromadziło się w soboty w gospodzie należącej do Simona (dziś Wiejski Dom Kultury), tam rozmawiano, relaksowano się i grano w bilard. W gościńcu spotykała się także młodzież, jednak ta przebywała w innych pomieszczeniach niż dorośli. Na odwiedzanie gospody nie pozwalali sobie „prawdziwi rolnicy”, czyli ci, którzy posiadali konie.
Niewątpliwie jeszcze inna rzecz zwróciłaby uwagę współczesnego obserwatora, a mianowicie ówczesna moda. Szczególnie strój pań konstatowałby z dzisiejszym stylem ubierania. Przedwojenny kanon odzienia wielu wiejskich kobiet był dość prosty i składał się z jupy (luźnej bluzy), spódnicy nazywanej mazelonką oraz fartucha. Nieodzowna była ponadto chusta, często obszyta tasiemką z frędzlami, a od sposobu noszenia nazwana płachtą, płachetką lub satką. Ubiór był najczęściej w ciemnych tonacjach (czerń, brąz, granat), bez dekoltu i gorliwie zasłaniający nogi. Nierzadko jedynym barwnym akcentem okazywał się fartuch. Garderoba kobiety ze wsi znacznie różniła się od miejskiego szyku.
W przeciwieństwie do stroju męskiego, który nie różnił się zbytnio od tego noszonego przez mieszczan. Podstawę ubioru stanowił ancug, czyli garnitur, dzisiaj już o staromodnym kroju. Także ubranie dzieci i młodzieży nie przeszłoby niezauważone. Grzeczne i nudne odzienie w postaci fartuszków, płaszczyków, swetrów i podkolanówek wzbudziłoby zapewne bunt niejednego nastolatka. Dodatkowo dziewczęta obowiązkowo splatały włosy w dwa warkocze. Odstępstwem od modowego reżimu dzieci była Pierwsza Komunia Święta. Dziewczynki miały wtedy na sobie białe suknie i nosiły rozpuszczone włosy ozdobione kokardą. Chłopcy natomiast ubierali marynarki i krótkie spodnie.
Życie w przedwojennym Skrzypcu podporządkowane było sztywnym zasadom i ciężkiej pracy. Odwieczne reguły ustaliły ścisłą hierarchię społeczną i wpływały na relacje międzyludzkie. Surowe warunki bytowania bez obecnej technologii
i komunikacji sprawiały, że komfort życia był nieporównywalny do dzisiejszego. Można przypuszczać, że wiele osób
z ciekawością oglądałoby realia panujące niegdyś w naszej miejscowości, lecz niekoniecznie chciałoby w tym ładzie egzystować.
Dziękuję Panu Ulrichowi Buse za pośredniczenie w rozmowie z byłą mieszkalną Skrzypca Panią Elisabeth Even. Podziękowania kieruję również do Pana Marcina Domino za pomoc w tłumaczeniu.
MW
Dodano: 4 listopada 2012 r.
Zobacz także zdjęcia z galerii "Skrzypiec dawniej"!
Zdjęcia wielu budynków opisanych w artukule dostępnych w galerii "Skrzypiec dawniej"